Powrót

cisza bez słów
otula las porankiem
przedziera się ścieżkami z pragnień
między kolumnami brzóz
zielonością liści umajonych
upojonych zapachem konwalii
z mchów rodzi się mgła
tu jedna tam druga siostrzanym przytuleniem
pochłaniają świat głodne i zachłanne
wtedy zjawiła się ona
bosymi stopami rozgarniając mchy
suknią z kwiatów utkaną
omiatała ścieżki, przeganiała
te zawistne złośliwe mgły
płynęła przez las uwodziła drzewa
jak afrodyta
a kiedy wpłynęła na zielone łąki
rozwarła ramiona i naga stanęła
w promieniach słońca
które zazdrosne broniło jej ciała
suknia falbanami zaczepiona o krzewy
została wchłonięta przez siostry
szarymi kołtunami malujące poranek
cisza wzroku dotyku omotała łąki
zaślepione pięknem postaci
a stada dzikich ptaków
przyleciały do jej rąk
aby nakarmić swoje marzenia